Łukasz Urbański, czyli fryzjer gwiazd, który w swoim zawodzie osiągnął już niemal wszystko, postanowił otworzyć drzwi do „wielkiego świata” nowym fryzjerom. Kilka miesięcy temu wraz z marką JOICO współorganizował konkurs dla fryzjerów „Urbański x JOICO”, w którym główną nagrodą był staż w Hair Team Łukasz Urbański.
W finale znaleźli się: Sylwia Jakubowska, Sandra Trzebińska, Sylwia Mikołajczyk i Tomasz Kirsch. Każdy z nich miał za zadanie przygotować 3 tematyczne stylizacje, które oceniał Łukasz Urbański ze swoim zespołem. Serce jury skradł Tomasz Kirsch. Miesiąc po rozpoczęciu stażu w najbardziej ekskluzywnym salonie fryzjerskim w Polsce, sprawdziliśmy, jak wygląda życie Tomka oraz co takiego zmieniło się w ostatnim czasie.
Łukasz: Chciałem pomóc młodym ludziom, którzy są pełni pasji. Niejednokrotnie jest tak, że masz pasję, ale nie masz możliwości, żeby przebić się dalej. Doskonale pamiętam, jak kiedyś moim największym marzeniem było zamieszkać w Warszawie i pracować przy projektach, przy których działam już od wielu lat. Kiedy mieszkałem w małym mieście byłem przekonany, że to się nigdy nie wydarzy. Przy opracowywaniu koncepcji konkursu pomyślałem, że może uda mi się komuś to ułatwić i „wepchnąć” kogoś w ten świat… tylko trochę szybciej niż to było w moim przypadku. Sam pracowałem w zawodzie przez wiele lat, zanim udało mi się dotrzeć do miejsca, w którym jestem dziś.
Łukasz: Na pewno powinien być pełen pasji – to dla mnie podstawa. Na drugim miejscu jest talent. A trzeci element, hm… Te dwa są chyba najważniejsze. Pracowałem z osobami, które miały ogromny talent, ale nie miały w sobie pasji. Bardzo szybko ci fryzjerzy, którzy nie mieli tak dużego talentu, ale byli pełni pasji, przebijali na każdej płaszczyźnie te osoby, które miały w sobie wyłącznie talent. Zamiłowanie do pracy spowodowało, że bardziej się angażowały, poświęcały więcej czasu na to, żeby się czegoś nauczyć. Połączenie talentu z pasją to sukces murowany. Jeśli miałbym powiedzieć, która cecha jest ważniejsza, to zdecydowanie jest to PASJA.
Łukasz: Jestem z niej bardzo zadowolony. Tomek urzekł mnie przede wszystkim tym, że ma w sobie ogrom pasji. Poza tym ma też dużo talentu, więc wróżę mu duży sukces. Tomek pracuje w salonie razem ze mną, z moimi klientkami i od początku jest moim ogromnym wsparciem. Już po tygodniu dałem mu wolną rękę w 70% prac, które wcześniej sam wykonywałem. Od razu zauważyłem, że ma dużą wiedzę, doskonale zna produkty JOICO, na których działamy. Poza tym lubi uczyć się nowych rzeczy.
Łukasz: Wszyscy finaliści, którzy byli obecni na naszej sesji zdjęciowej, wyróżniali się jakimiś fajnymi cechami. Jednak Tomek miał w sobie coś takiego, co trochę przypominało mi mnie samego z przeszłości. I to chyba zaważyło. Poza tym podoba mi się jego estetyka. Widziałem, że dziewczyny w finale mają dużą wiedzę, fajne podejście do pracy, ale ich estetyka była trochę inna niż moja. U Tomka zgadzało się wszystko… może nie od samego początku, ale w połowie sesji pomyślałem sobie „Widzę w nim siebie z dawnych lat!”.
Łukasz: Myślę, że tak. Choć przyznam szczerze, że byłem wtedy dużo bardziej nieśmiały. Wielu rzeczy się nauczyłem, wypracowałem w sobie pewne zachowania. Uwielbiałem prace Małgorzaty Babicz. Jej studio w Krakowie i estetyka, którą reprezentuje, bardzo do mnie trafiała. Była moim guru fryzjerstwa w Polsce.
Łukasz: Nie (śmiech). Powiem szczerze, że nigdy nie poznałem jej osobiście. Byłem na pokazach kilka razy i wspominam to jako fantastyczne doświadczenie. To były praktycznie spektakle. Jeśli więc chodzi o polskich fryzjerów, to była moja inspiracja. W zasadzie jest nią do tej pory. Widzę dziś, że wielu fryzjerów zatrzymało się na pewnym etapie, kiedy osiągnęli jakieś sukcesy, a Małgorzata cały czas się rozwija i dostosowuje swoją pracę do tego, co jest teraz aktualne.
Osobiście uważam, że ten zawód wymaga dużej elastyczności. Nieustannie przychodzą nowe trendy, a my nie możemy osiąść na estetyce modnej np. 5 lat temu. Jeżeli były modne grzywki proste, nie powinniśmy robić ich przez całą karierę, kiedy teraz modne są np. grzywki postrzępione. Podobnie jest z kolorami – moda się zmienia. Musimy dopasowywać się do rynku i nie możemy być sztywno określeni.
Łukasz: Bardzo dziękuje.
Tomasz: Jestem z Wrocławia, a za fotelem po raz pierwszy stanąłem ok. 5 lat temu. Moja przygoda z fryzjerstwem zaczęła się dzięki mojej mamie. Zawsze namawiała mnie do tego, żebym miał konkretny zawód. Najbliżej było mi do fryzjerstwa. Od zawsze umiałem i lubiłem robić warkoczyki, coś mnie ciągnęło w tę „włosową” stronę. Myślę, że to było moje powołanie, ale początki były ciężkie. Szkoła zawodowa tak naprawdę nijak ma się do tego, co faktycznie robi się we fryzjerstwie. Pierwsze kroki i pierwsze koloryzacje tak naprawdę trzeba wypracować samodzielnie. To był na pewno etap, który nauczył mnie dokładności i sprawił, że się trochę wyciszyłem, ale dopiero po szkole rozwinąłem skrzydła.
Tomasz: Siostra pofarbowała mi po raz 1. włosy tylko i wyłącznie rozjaśniaczem… Skończyło się to bardzo źle, miałem po prostu żółte włosy. Całe szczęście szybko odrosły. Moje pierwsze doświadczenia dotyczące strzyżenia samego siebie były bardzo ciężkie i szczerze mówiąc do dziś nie ogarnąłem tego tematu, mam nadzieję, że kiedyś mi się uda.
Tomasz: Uczesać się uczeszę, kolor też zrobię, ale zgadza się – na strzyżenie chodzę do fryzjera (śmiech).
Tomasz: Przy pierwszych edycjach Top Model. Podpatrywałem wtedy, co robi, jak robi i dlaczego. Później oczywiście media społecznościowe – Instagram i Facebook, ale głównie telewizja. Pamiętam, że jeszcze 1,5 roku temu oglądałem Instagram i zastanawiałem się, jak wygląda praca w jego salonie od kuchni, ale to była wtedy tylko luźna myśl. Patrzyłem na to miejsce jak na coś totalnie nieosiągalnego, na co nigdy nie będę mógł sobie pozwolić. Byłem też przekonany, że nie odważę się na taką odważną zmianę, ze względu m.in. na wiążącą się z tym przeprowadzkę do Warszawy, całkowitą zmianę otoczenia. Naprawdę nadal nie mogę uwierzyć w to, że tu jestem. Mam nadzieję, że zaraz dotrze do mnie, co tu w ogóle robię i dlaczego.
Tomasz: Tak, jak najbardziej. Moja mama przez cały czas mnie wspiera. Regularnie dzwoni i pyta, co u mnie, czy mi dobrze, czy dbają o mnie, czy mnie karmią (śmiech), więc jest słodko.
Tomasz: Nie. To było bardziej w stylu „Może bym spróbował? Nie, może jednak nie jest to dobry pomysł…”. Nie ukrywam, że początkowo ludzie z branży próbowali mnie zniechęcić i nastawiali do tego bardzo sceptycznie. Stwierdziłem jednak, że „Dlaczego nie!”. Akurat miałem zaplanowaną wizytę klientki, której zawsze robię kolorowe włosy. Poprosiłem, żeby była moją modelką. Opublikowaliśmy jej zdjęcie i udało się. Później przyjechałem do Warszawy na finał. Wcześniej codziennie sprawdzałem, czy wyniki są już dostępne.
Tomasz: Mam oczywiście kontakt z dziewczynami, czasem do mnie piszą, reagują na relacje na Instagramie, ale tempo na finałowej sesji było szybkie, więc nie miałem za bardzo okazji, żeby bliżej je poznać.
Tomasz: Fryzury Łukasza są zawsze z klasą. Klientki wychodzą stąd, jakby miały zaraz stanąć na czerwonym dywanie czy pozować do sesji zdjęciowych. Piękna estetyka. Wszystko jest dopieszczone w 100%. Bez podpisywania widać, że to jest praca Łukasza. Generalnie widzę też, że fryzjerzy tutaj mają fajny styl – wszystko jest świeże, nowe. Na Instagramie większość rzeczy jest już oklepana.
Tomasz: Praca tutaj daje mi bardzo dużo możliwości. Bardzo rozwinąłem się przez ten miesiąc, wielu rzeczy się nauczyłem. Wiem, że nie zobaczyłbym ich nigdzie indziej. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w tak krótkim czasie przyswoił tyle wiedzy. Co jest super – ludzie są otwarci na to, co proponuję. Nikt nie osiada na laurach. Każdy chce uczestniczyć w rozwoju tego miejsca. Każdy z nas jest inny, a wszyscy mamy o czym rozmawiać. Każdemu się chce.
Tomasz: To pewnie wynika z tego, że przez wiele lat pracowałem na produktach JOICO, znam wszystkie technologie od początku do końca. Jestem dobrze przygotowany – nikt nie musi mi tłumaczyć, co z czym mieszać i dlaczego. Czasem proponuję, żebyśmy zrobili coś razem. Kiedy z kolei nie czuję się jeszcze na siłach, proszę Łukasza o pomoc. Zdarzają się też takie sytuacje, w których klientki chcą, żeby na ich włosach pracował przede wszystkim Łukasz. Wtedy też często działamy razem. Jakoś tak wychodzi, że się naturalnie dogadaliśmy i zgraliśmy. On wie, co robię – przedstawiam mu całą moją koncepcję na daną koloryzację, a Łukasz się z tym zgadza albo nie i wtedy wspólnie ją modyfikujemy.
Tomasz: Karolina Gilon – to na pewno. Obserwuję ją od początku jej kariery, kiedyś widziałem ją na jakiejś imprezie (śmiech). Uwielbiam też kolorowe włosy, chciałbym je zrobić Red Lipstick Monster – ona jest dla mnie bardzo wyrazistą osobą.
Tomasz: Na początku byłem bardzo zestresowany. Nie zawsze w 100% wierzę w swoje możliwości. Wciąż uczę się pewności siebie, a to było rzucenie mnie na głęboką wodę. Pierwsze 3 h na planach to była obserwacja, na ile w ogóle mogę sobie pozwolić. Później nie myślałem już o tym, że tam są kamery, po prostu wykonywałem swoją pracę, którą normalnie robię w salonie. Finalnie wszystko się udało i wyszło super. Czekam na to, żeby zobaczyć w telewizji, jak wyszedł ten projekt.
Tomasz: Zdecydowanie tak. Nie znajdziecie drugiego takiego miejsca w Polsce. Ten zespół pracuje przy licznych produkcjach, programach i filmach. Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak to wszystko wygląda od kuchni, to zdecydowanie polecam.